Dobry Misjonarz

dobry misjonarz

Biegnę po świecie jak zagubione dziecko, nie chcąc ani dóbr, ani dochodów, choć i tak mnie ganią.
Jestem łowcą dusz dla mojego Zbawiciela Jezusa. Pogarda i odrzucenie są moją zapłatą.
O bogacze ziemi, jesteście moimi dzierżawcami, ale nie prowadzę procesu ani sporu, żeby mieć wasze pieniądze.

Raz w jedną, raz w drugą stronę idę, bez żadnych trosk, aby mieć codziennie jak apostołowie wszystko, czego mi trzeba.
Nie zazdroszczę nikomu jego dóbr ani szczęścia, tęsknię jedynie za ubogimi sercami.
Bo Bóg, mój dobry Ojciec, troszczy się o mnie bez końca. Pozwalam, by On czynił wszystko, po co miałbym się troszczyć za Niego?

Boża korzyść jest moim własnym interesem i mówię: przeklęte to, co się Mu nie podoba.
Moja roztropność jest delikatna, mam wszystko przez zawierzenie. Bez piwnicy i kuchni, bez czynszu i domu.
Żyję łagodnie jak mały ptaszek i czym mniej pociąga mnie pieniądz, tym wyżej się wznoszę.

Idę bez towarzystwa, z kijem w ręce, bez niczego co mnie obciąża i bez trosk.
Głoszę, wyrażam siebie, prosto, bez wyrzucania. Moją troską nie jest to, co powie ten lub tamten.
Przed oczyma nie mam ani pań ani panów, patrzę tylko na Boga i duszę i głoszę najlepiej, jak mogę.

Jeśli świat potępia to, co mówię lub robię, mówię: odejdź bracie ośle, nie upadając pod tym ciężarem.
Jeśli miasto lub miejscowość nie chce mnie słuchać, idę głosić gdzie indziej, nie przyzywając burzy.
Ponieważ cała ziemia jest pełna grzechów, mam wszędzie pracę, żal mi każdego miejsca.

Żyję czy umieram, wszystko mi jedno, bylebym został ubogi i bogaty w Bogu.
Być bogatym na tym świecie? Panie, lepiej umrzeć! Zdaję się tylko na Ciebie, bo jestem cały Twój.
O drogocenna perło, Boskie ubóstwo, jakże szczęśliwa jest dusza, która cię naprawdę kocha.

Moje położenie czyni mnie nauczycielem całego świata, ale by go dobrze poznać, trzeba zostawić wszystko.
Nie podążam za modą oprócz mody ubogich, zawsze z nimi przebywam i wszystko dzielę.
Jestem chytry w zamianie, za jedno dostaję sto, za jedno stworzenie dostaję żywego Boga.

Oto szczęście mojej sytuacji: wdowa i sierota. Moim zwycięskim orężem, jest dać im coś do rąk.
Sadzę i szyję jedynie dla rąk maluczkich, a otrzymuję Boga samego i cały raj.
Łachmany, które ich pokrywają, sprawiają, że moje oczy ich widzą, pokazując mi ich niebieski dwór i ich królestwo w niebie.

Bez zainteresowania patrzę na wielkich, a z szacunkiem na ubogich biedaków.
Nie rozum ani roztropność, ani moja własna wola, lecz święte posłuszeństwo trzyma mnie w pewności.
Gdy mi się rozkazuje, jestem jak małe dziecko. Nigdy nie pytam ani czemu, ani jak.

Oświadczam przed samym Bogiem: chętniej bym umarł i to umarł przeklęty, niż nie posłuchał.
Czczę i szanuję każdego przełożonego, ani jeden nie jest za bardzo surowy, bo jestem grzesznikiem.
W Paryżu i w Rzymie widząc prawodawcę nie widzę człowieka, lecz Boga samego, mojego Pana.

Jeśli mnie obmawiają, mówię: niech będzie błogosławiony Bóg! Jeśli ktoś mnie znieważa, mówię: wielkie dzięki.
Krzyż jest moim bogactwem, krzyż jest moim panem. Chcę cierpieć i umrzeć.
Wszędzie wykrzykuję: niech zawsze żyje Jezus, niech zawsze żyje Maryja w moim sercu, i nic więcej.

Posiadam wszystkie dobra. Kocham Jezusa i Maryję, i nic więcej.
TYLKO BÓG.


Każdy wers należy przepleść słowami:
Nie mając niczego posiadam wszystkie dobra. Całym moim skarbem jest posłuszeństwo.

Pieśń „Dobry Misjonarz” św. Ludwika Marii de Montfort (Pieśń nr 91, 1-33), zaczerpnięta z książki „Życie Świętego Ludwika Marii de Montfort – Maryja, Mądrość, Krzyż, ubodzy i misje” o. Miljenko Sušac SMM.

Dodaj komentarz